Dźwięk tygodnia: między nami jaskiniowcami, czyli natura w wersji kultura

Nauczyliśmy się chronić naturę poprzez jej separację od kultury. Powstrzymujemy się od ingerencji w funkcjonowanie tych, jeśli można tak się wyrazić, względnie nienapoczętych skrawków przyrody, zamieniając je w rezerwaty. Jednak by pozwolić sobie na tę ekstrawagancję, musieliśmy przestać odczuwać lęk. Gdy otoczenie przestało być, przynajmniej z grubsza, źródłem zagrożenia, to i można było zastanowić się nad wyglądem tej całej natury. Zaczęliśmy dostrzegać jej "dzikie piękno", by użyć wytartego raczej sloganu. Jednak czy można naturę ulepszyć, upiększyć? Czy po takim zabiegu nią jeszcze pozostanie?
Jaskinia Prometeusza leży w Gruzji, może jakieś 20 km na północ od Kutaisi. Choć ogólnie dostępna trasa ma nieco ponad 1000 m, to całkowita długość  podziemnych korytarzy i komnat może sięgać nawet 15 km. Jak można się dowiedzieć ze strony internetowej miasta, jest to jedna z okazalszych jaskiń Europy. Została odkryta w 1983 roku podczas ekspedycji speleologicznej. Choć któregoś wieczoru usłyszałem, że jest to osobista zasługa Stalina, który miał na nią trafić podczas wypoczynku w uzdrowiskach Tskaltubo... Czy może być tak, że Gruzja próbuje oswoić dyktatora, przesuwając go do świata mitologii, do krainy mocarnych bogów, którzy być może istnieli, a być może nie...?
Z kolei inna, grecka mitologia dała jaskini patrona. Choć tak naprawdę bez szczególnego uzasadnienia. Wedle jednej z wersji mitu Prometeusz został przykuty do kaukaskiej góry Kazbek. W linii prostej jakieś 160 km od jaskini, ale wystarczająco blisko, by skojarzyć miejsce ze słynnym tytanem. Zatem krasowe komnaty i starożytna Grecja. Zabawne, że nawet przewodnicy chyba nie za bardzo są przekonani do tej dychotomii, choć oczywiście wciągają turystów do zabawy w rozpoznawanie twarzy i całych postaci wśród stalagmitów i stalaktytów.
Nadanie nazwy nawiązującej do mitologii to tylko jeden z zabiegów, przesuwających jaskinię ze świata przyrody w kierunku kultury. Imponujące sale i komnaty także podświetlono pulsującym we wszystkich barwach tęczy światłem. Co więcej, w niektóre przestrzenie wbudowano cementowe słupy, zapewne wzmacniające stropy, ale z premedytacją naśladujące kanele greckich kolumn.


Gdzie w tym wszystkim dźwięk? Jak ma się do tego szata dźwiękowa jaskini? Te wszystkie kapania, szum wody, echo kroków? W Jaskini Prometeusza nie ma zbyt wielu okazji, by je usłyszeć. Ledwie się przebijają przez sączącą się z głośników muzykę barokową, będącą zwieńczeniem tego karnawału estetyzacji.
Ktoś może odnaleźć w moim komentarzu ślady ironii. Zupełnie niesłusznie. To przenikanie, a może raczej wchłanianie otchłani jaskini przez nieokiełznany żywioł kultury wydaje mi się bardzo, nomen omen, naturalne.

Komentarze

  1. Ślady ironii? Ten cąły wpis jest ironiczny, sowizdrzalski, huncwocki

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

nie-miejscownik: Antoninek - przewodnik alternatywny

Jak wybuch II wojny światowej wpłynął na turystykę w Poznaniu?

Dźwięk tygodnia: Synagoga się nie rozpływa