Dźwięk tygodnia: początek jesieni w maszynie do mieszkania

"Maszyna do mieszkania" to idea, której przyświecały hasła nowoczesności, komfortu, higieny i wspólnoty. Jej ucieleśnieniem stał się blok mieszkalny, który rozplenił się w krajobrazach miast, a właściwie całych krajów, które po 1945 roku stały się częścią, nomen-omen, tak zwanego "bloku wschodniego".
Dziś blok jest raczej symbolem alienacji, ciasnoty, odczłowieczenia przestrzeni mieszkalnej i tępej urawniłowki. Cienkie ściany, kiepskie wykonanie, małe wnętrza stały się przedmiotem frustracji, a w najlepszym razie kpin. Jednak czy można tak jednoznacznie negatywnie ocenić te prostopadłościany z wielkiej płyty, które dla kilku pokoleń były i nadal są miejscem życia w całej jego złożoności?
Jestem "blokersem" od urodzenia, czyli od zawsze. Powiem więcej: lubię bloki. Choć niektóre istotnie są ponure i monstrualne. Myślę jednak o nich nie tylko, jako o owych bezdusznych machinach do mieszkania, ale raczej jako o urządzeniach do rozpieszczania mieszczuchów. Jest to pierwsza w historii forma zamieszkiwania, która nie wymaga noszenia węgla lub innego paliwa, palenia w piecach, grzania wody i całej tej litanii czynności związanych z utrzymywaniem domu w stanie gotowości do życia w nim.


W ramach całkiem dosłownego ocieplania wizerunku bloków (i nie mam na myśli tzw. termomodernizacji), wybrałem jeden dźwięk, z całej gamy doznań słuchowych, których można doświadczyć w wieżowcach. Jest nieco inny, bo bywa niesłyszany, choć jest znany większości mieszkańców. Pomimo że niezbyt natarczywy, to pewnie bywa irytujący. Trwa do kilkunastu godzin i oojawia się regularnie raz w roku. Wypełnia niepostrzeżenie wszystkie pomieszczenia w każdym z mieszkań "mrówkowca". Choć jest efektem jednej z wielu rutynowych czynności technicznych, to ma w sobie jednak nieco, choćby szarej i przyziemnej, nostalgii. Jakby nie patrzeć albo nie słuchać, jest zwiastunem zurbanizowanej jesieni. To niezbyt głośny wodnisty, przechodzący w szmer odgłos napełnianych rur i kaloryferów. Jak to się mówi, początek sezonu grzewczego. Czas gdy elektrociepłownia, ten moloch na przedmieściach, znów wtłoczy ciepło w zbrojony beton, zamieniając ciasne klatki w ogrzewane refugia, w których tysiące mieszczuchów przetrwają zimę.
* * *
Ostatnio bloki mają nieco jakby lepszą prasę. Mieszkania w nich ciągle są popularne, a czasem nawet można przeczytać, że modne, choć raczej chodzi tu o ich cenę... Zresztą, ciągle są masowo budowane, choć ukrywane za burżujskim mianem apartamentowców.
Pojawiają się też ciekawe pomysły na odnowę tych starszych, jak choćby ten. Nie ma powrotu do Lecorbusierowskiej utopii, lecz wbrew czarnowidzom, rozsiewającym wizje nadciągającej budowlanej hekatomby, będącej jakoby wynikiem nagminnych usterek budowlanych, bloki pozostaną częścią miejskich krajobrazów na dobrych kilka najbliższych dekad.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

nie-miejscownik: Antoninek - przewodnik alternatywny

Jak wybuch II wojny światowej wpłynął na turystykę w Poznaniu?

Dźwięk tygodnia: Synagoga się nie rozpływa