Bazar mitów i symboli




Targ w gruzińskim Kutaisi to jedno z najpopularniejszych miejsc w mieście. Przyciąga mieszkańców i turystów-poszukiwaczy lokalnego kolorytu. Choć zajmuje cały kwartał, to najbardziej charakterystycznym budynkiem jest ten na rogu ulic Rustawelego i Paliaszwilego. Na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się wysokością ani formą, jednak trudno go przeoczyć. Na jego frontowej ścianie, wyeksponowanej niewielkim placem, znajduje się monumentalna płaskorzeźba.
Rzeźbiarz zastosował konwencję haut-relief. Dodaje to kompozycji ekspresji, bowiem postaci są wyraźnie wysunięte ze ściany. Efektu dodaje również materiał, czyli wyraziście czerwony kamień.
Na przechodniów spoglądają dziesiątki monumentalnych postaci i posępnych twarzy, otoczonych rozmaitymi motywami i ornamentami. Tytuł reliefu to "Kolchida", choć mieszkańcy Kutaisi nazywają go "Francuskim panneau". Jego autorem jest Bernard "Franc" Nebieridze, urodzony w 1939 roku gruziński rzeźbiarz, absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Tbilisi. Pomysł pojawił się w głowie artysty pod koniec lat 70. XX wieku, a projekt powstał w latach 1980-85.
To właśnie koniec lat 70. XX wieku i kolejna dekada były w sztuce republik Związku Radzieckiego czasem realistycznych w formie, za to alegorycznych w treści, często monumentalnych, wręcz patetycznych realizacji. Ich tematyka nawiązywała do kultury, tradycji i folkloru poszczególnych regionów lub republik, lecz najczęściej z pominięciem wątków religijnych. Jest to widoczne w pracy Nebieridzego. Czerpano także z klasycznych inspiracji antycznych. Chętnie stosowane materiały to kamień oraz dający duże możliwości plastyczne metal.
Z takiej stylistyki czerpie garściami kolosalna "Historia Gruzji" (lub "Kroniki Gruzji"), autorstwa tworzącego w Rosji Zuraba Ceretelego (ur. 1934) z 1985 roku. Ten artysta jest prawdziwym specjalistą od bombastycznych i chyba co nieco kiczowych realizacji rzeźbiarskich. "Historia Gruzji" to świecka biblia pauperum, powiększona do rozmiaru XXL i zlokalizowana na wzgórzu w północnej części Tbilisi z widokiem na "Tbiliskie Morze". Całość do dziś nie została ukończona, a sceny i postaci z dawnych dziejów Gruzji są uzupełniane ewangelicznymi, z życia Chrystusa. Wraz z odzyskaniem niepodległości nastąpił gwałtowny nawrót dewocji.

Zurab Cereteli "Historia Gruzji" (1985-, Tbilisi)

Innym przykładem jest "Pomnik gruzińskich wojowników-bohaterów" Giorgiego Ochiauriego, zrealizowany w latach 1981-85 w tbiliskim Parku Vake. Był to szpaler złożony z ośmiu siedzących rycerzy, prowadzący widza do pomnika nieznanego żołnierza. W 2009 roku rycerzy przeniesiono do Gori, gdzie znaleźli swe miejsce u stóp twierdzy. Istotnie zmieniono także kompozycję. Wojownicy siedzą w kole, co budzi skojarzenia z wątkami arturiańskimi.

Giorgi Ochiauri "Pomnik gruzińskich wojowników-bohaterów" (1981-1985 / 2009, Gori). Bohaterowie choć pełni godności, to zmęczeni i poranieni.

Wróćmy jednak do płaskorzeźby z Kutaisi. Rozpoczęte w latach 80. prace przerwała śmierć "Franca" w 1987 roku. Szkice i elementy panneau trafiły do magazynu. W kwietniu 1991 roku Gruzja ogłosiła niepodległość, opuszczając walący się Związek Socjalistycznych Republik Radzickich, by krótko potem sama pogrążyć się w wojnach i zamęcie. W połowie lat 90. sytuacja zaczęła się powoli stabilizować. W 1995 roku uchwalona została konstytucja Gruzji. W tym samym roku architekt Temur Swanidze wydobył z magazynu fragmenty układanki Niebieridzego i umieścił je na ścianie kamienicy przy ulicy Paliaszwilego 15.
Realizację wyróżnia lokalizacja w sercu miasta, wśród gęstej zabudowy. Nie wykorzystano walorów krajobrazu (np. wzgórza lub parku) i nie stworzono kompozycyjnego kontekstu. Przeciwnie, projekt musiał zostać dopasowany do kształtu ściany szczytowej budynku. Mimo to relief jest monumentalny, po prostu wielki. Jego powierzchnia wynosi 217 metrów kwadratowych. Pełen alegorii, metafor i narodowej symboliki, pojawił się w krajobrazie Kutaisi, gdy był najbardziej potrzebny. Gdy kraj zaczął powoli wychodzić z chaosu.
Co przedstawia "Kolchida" Nebieridzego? Najkrócej mówiąc historię Imeretii lub obszaru historycznego Królestwa Kolchidy. Kompozycja została podzielona na cztery główne części: okres starożytny, "Złoty wiek" Gruzji w średniowieczu, a w końcu współczesność oraz przyszłość. Tej narracji towarzyszy szereg wątków pobocznych i symboli. Kompozycja jest płynna i dynamiczna, niczym wody Rioni.

Zgiełk miasta, targowisko i śmietniki stanowią wręcz ironiczny kontekst rzeźby Nebieridzego, odzierając ją z patosu.

Linia czasu biegnie od prawej do lewej. Rozpoczyna ją symbol solarny na kolumnie przy arkadach, pod którymi toczy się handel. Spójrzmy jednak w górę. Dostrzeżemy bohaterów greckiego mitu o złotym runie: króla Kolchidy Ajetesa (syna Heliosa), Jazona i cel jego wyprawy, czyli złote runo. Istnieje kilka prób racjonalnego wyjaśnienia mitu. Jedna mówi o tym, że w  starożytnych czasach monety miały kształt owczych skór i to był prawdziwy cel wyprawy Argonautów. Inna łączy mit z hipotezą, że do wypłukiwania drobin złota używano właśnie baraniego runa.
W końcu pojawia się córka Ajetesa, czarodziejka Medea, kapłanka Hekate, która próbowała zbiec na statku Argo ze swą miłością Jazonem przed własnym ojcem. Na rękach zapewne trzyma swego brata Apsyrtosa. Wedle jednej z wersji mitu, zamordowała go, by powstrzymać pościg. Król pozostał bowiem na morzu, by odnaleźć i pochować poćwiartowane ciało syna.
Kolumna za Medeą zamyka starożytny, mityczny rozdział historii Kolchidy. Pojawia się król Dawid IV, zwany Budowniczym, przedstawiony delikatniej, jakby nieco w tle względem innych bohaterów rzeźby. Objął tron mając ledwie 16 lat, pod koniec XI wieku, w dobie kryzysu Gruzji. Zdołał jednak doprowadzić do zjednoczenia państwa, dzięki czemu został zapamiętany, jako jego odnowiciel. Dzięki niemu rozpoczął się "Złoty wiek" Gruzji. Król Dawid postawił również na edukację. Był fundatorem akademii i monastyru w Gelati, określanych mianem "drugiej Jerozolimy". Tamże został pochowany. Wedle tradycji jest przedstawiany właśnie z kościołem z Gelati na lewej dłoni i kodeksem w prawej. Podobnie jest na płaskorzeźbie Nebieridzego, jednak brak tu pewnego elementu. Chodzi o aureolę, Dawid został bowiem uznany za świętego przez Gruziński Kościół Prawosławny, lecz w Związku Radzieckim nie było miejsca dla świętych.
Za postacią króla znajdują się jakby rozwarte wrota. To ikona-tryptyk z VIII wieku, pierwotnie znajdująca się w monastyrze Chachuli (dziś Bağbaşı w Turcji), by później trafić do Gelati. Główną częścią było przedstawienie Maryi Dziewicy, w tradycji wschodniej nazywane Theotokosem, lecz tego religijnego wątku znów nie zobaczymy. Pozostaje ukryty za plecami Dawida Budowniczego i kolumnami. Ikona została skradziona z Gelati w 1859 roku. Wróciła do Gruzji zdekompletowana w 1923 roku. Można ją podziwiać w Gruzińskim Muzeum Narodowym w Tbilisi.

"Kolchida" Bernarda Nebieridzego, czyli historia zachodniej Gruzji w pigułce: od króla Ajetesa po imeretyńskich notabli z czasów ZSRR. 

Na reliefie nie mogło zabraknąć motywu winorośli. Sergiej Paradżanow, reżyser, artysta i wizjoner, porównał Gruzinów do kiści winogron: choć grona są blisko siebie, to każde jest odrębne. Upatrywał w tym źródeł gruzińskiej wolności i kreatywności.
Dalej widzimy alegorie wolności, tradycje gruzińskie, rodzinę. Nad figurą starca, noszącego tradycyjny strój, czochę i kaptur widać portal ze zdobną kratą. Na szczycie są dwie tarcze, na których można dostrzec dłonie trzymające rogi do wina. To pod nimi znajduje się podpis autora.
U samego dołu kompozycji autor przedstawił złomowisko broni. Jej rodzaj zmienia się zależnie od okresu historycznego przedstawionego nad nią. Dostrzeżemy tam zatem z jednej strony dawne zbroje, a z drugiej współczesne bomby i karabiny maszynowe, w tym słynnego "kałasznikowa". To dosłowne i raczej dość naiwne wezwanie rzeźbiarza do rozbrojenia i pokoju.
W końcu docieramy do lewej części ściany, gdzie widzimy zgromadzonych wokół supry Gruzinów – samych mężczyzn o ciężkich dłoniach. Jedna z postaci zaciska pięść, jakby zamierzała zadać cios. Natomiast człowiek w środku to malarz Otar Kandaria. Autor dał bohaterom rzeźby twarze innych artystów i osób sobie współczesnych. Zabieg ten był stosowany w sztuce od wieków.
Grupa spogląda groźnie spode łbów na skrzydlatego demona, wyciągającego ramię nad pustą częścią stołu w kierunku biesiady. Diabeł zamiast dłoni ma skorpiona, a lewa noga kończy się kopytem. Jest ubrany w marynarkę, koszulę i krawat. Tak naprawdę, być może jest to skorumpowany polityk lub urzędnik, sięgający po łapówkę lub chcący coś zwyczajnie ukraść. W środku znów pojawiają się mitologiczne postacie, jednak nie uczestniczą w scenie, patrzą na wprost. Stare spotyka nowe, dobra staje na przeciw zła. Ta część rzeźby przedstawia teraźniejszość, ale także niepewną przyszłość Gruzji.
Ponad sceną znajduje się kilkadziesiąt twarzy. To architekci, artyści i inne osoby związane z Kutaisi oraz Imeretią w okresie powstania dzieła i w XX wieku.

Gruzini podczas tradycyjnej supry i diabeł przychodzący pod krawatem, czyli alegoria zagrożeń, jakie niesie nowoczesność.

Jakie znaczenie ma dziś „Kolchida” Nebieridzego w krajobrazie Kutaisi? Na sztuce z tego okresu nie zostawił suchej nitki Tony Anderson. W swej świetnej książce "Chleb i proch" napisał, że "[z] pewnością w odniesieniu do XX wieku można mówić o brutalizacji sfery wizualnej w okresie radzieckim oraz o prostackiej obrazowości i wulgarnym monumentalizmie, które za nią poszły".
Zdaje się jednak, że nikt nie obraża się na sowiecki rodowód płaskorzeźby. Szczególnie, że zawisła między epokami. Zaprojektowana w czasach radzieckich, ale zrealizowana w wolnej Gruzji. Nikt jej nie niszczy, nie jest pokryta graffiti. Co więcej, w czerwcu 2019 roku została oficjalnie uznana za część kulturowego dziedzictwa Gruzji i znalazła się pod opieką Narodowej Agencji Ochrony Dziedzictwa Kulturowego Gruzji.
Wykuci w czerwonym kamieniu antyczni bohaterowie, kartwelscy władcy i cała ta plejada patetycznych, a może po prostu komiksowych postaci stała się tłem dla zgiełkliwego bazaru z pomidorami, serami, mięsem, świeżą kolendrą, adżyką... Roztapia się w codzienności, widziana, a jednocześnie niedostrzegana, prawdopodobnie największa taka płaskorzeźba na obszarze dawnego Związku Radzieckiego.

(Tekst zaktualizowany w sierpniu 2019 roku.)

Płaskorzeźba w Kutaisi przetrwała nietknięta kryzys lat 80., zawieruchę lat 90. XX wieku i kolejne dekady, wtapiając się w krajobraz miasta i z czasem stając się najbardziej monumentalną bramą do bazaru ever.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

nie-miejscownik: Antoninek - przewodnik alternatywny

Jak wybuch II wojny światowej wpłynął na turystykę w Poznaniu?

Dźwięk tygodnia: Synagoga się nie rozpływa