Posty

Jak wybuch II wojny światowej wpłynął na turystykę w Poznaniu?

Obraz
Poznań a w czasie wykonania zdjęcia Posen – Most Teatralny w 1941 roku (źródło: Fotopolska.eu ). Tytułowe pytanie można potraktować jako retoryczne, a w najgorszym razie uznać za głupie. No bo jak wybuch wojny mógł wpłynąć? W czasie wojny nikt nie myśli o turystyce. Jednak idąc za ludową mądrością, mówiącą, że nie ma głupich pytań, warto przyjrzeć się temu zagadnieniu bliżej. Szczególnie, że stało się ostatnio niebezpiecznie aktualne. ▶  Polub Niemiejsca.xyz na Facebooku  ◀ Turystyka między wojnami Na początku 1919 roku w Stanach Zjednoczonych ukazał się pewien folder, zachęcający do podróży do dalekiego europejskiego kraju. Jego okładka wyglądała następująco: „młody mężczyzna w bawarskich portkach ze skóry i kapeluszu z piórkiem idzie skrajem leśnego wąwozu. Nad nim góruje gotycki zamek, a w tle kusząco lśnią zaśnieżone góry” (Boyd 2019). Nie trzeba nawet dodawać podpisu. Od razu wiadomo, że chodzi o Niemcy. Wystarczyło kilka miesięcy od momentu, gdy ucichły fronty I wojny światowej,

Dźwięk tygodnia: Synagoga się nie rozpływa

Obraz
Długo nie wiedziałem co zrobić z tym nagraniem. Najłatwiej wytłumaczyć to tym, że jest po prostu marnej jakości i to jest dobra wymówka. Brzmi kiepsko, zostało zarejestrowane na szybko, jak się da, tym co było pod ręką, czyli telefonem. Nie planowałem tego dnia niczego nagrywać, nie miałem sprzętu. Zresztą, nie spodziewałem się, że właśnie tego dnia znajdę się z tymi ludźmi w tym  właśnie miejscu. Ale tak naprawdę, to nie o to chodzi. Ale czy w ogóle powinno się takie chwile rejestrować? Czy wolno je potem odtwarzać? A może wręcz trzeba? ▶  Polub Niemiejsca na Facebooku  ◀ Tuż przed wybuchem pandemii, na początku lutego 2020 roku organizowałem w Poznaniu wizytę studyjną. Byli to przewodnicy i przedstawiciele branży turystycznej z Izraela, którzy szukali nowych miejsc, atrakcji, które można polecać turystom. Pominę parę szczegółów natury organizacyjnej, w każdym razie pod koniec ich pobytu weszliśmy do poznańskiej synagogi. Tej, której Niemcy nie spalili, jak to mieli w zwyc

Dźwięk tygodnia: Diakonisy z Frankenstein

Obraz
Czy Mary Shelley odwiedziła to miasto? Przewodnik w lokalnym muzeum, a precyzyjnie rzecz nazywając Izbie Pamiątek Regionalnych twierdzi, że tak. Udobitnia to figura, przedstawiająca pisarkę. ▶  Polub mikrosytuacje na Facebooku  ◀ Zresztą, jeśli nawet nie była, to przecież mogła choćby słyszeć słynną w Europie historię grabarzy z miasta Frankenstein. Na początku XVII wieku przerabiali zwłoki na trujący proszek i smarowali nim klamki, tym samym co nieco stymulując popyt na ich usługi. Może właśnie o tym opowiedział któryś z uczestników słynnego spotkania w Genewie, podczas wyjątkowo ponurego lata 1816 roku? I w ten sposób zyskał swe nazwisko doktor Wiktor Frankenstein - protoplasta pop-kulturowych szalonych naukowców. W filmowej wersji przeszczepia mózg przestępcy w ciało siłacza. Tak powstał słynny bezimienny potwór, choć przylgnęło do niego nazwisko stwórcy. Tymczasem miastu przydarzył się przeszczep nazwy i mieszkańców. Po 1945 roku frankensteinian zastąpili ząbkowiczanie.

Dźwięk tygodnia: Tkacze odeszli

Obraz
Eulenburg był położony nad potokiem, na południowych stokach Hohe Eule - Wielkiej Sowy. Było trzeba włożyć sporo wysiłku, by się tu dostać. Na uprawę ziemi było za stromo, więc mieszkańcy zajęli się tkactwem. ▶  Polub mikrosytuacje na Facebooku  ◀ W najlepszych latach w każdym domu były nawet dwa krosna. Kiedy to było? Może jeszcze w XVII wieku. Jakieś dwa stulecia później dotarła tu rewolucja przemysłowa. Podeszła mieszkańców Eulenburga od dołu. To właśnie w położonych w dolinach Wüstewaltersdorfie (Walimiu) i Bad Charlottenbrunnie (Jedlinie-Zdroju) pojawiły się tkalnie maszynowe. Zmechanizowana konkurencja sprawiła, że tkacze zeszli za pracą ze swojej góry. Nadszedł wiek dwudziesty. Górska osada zamieniła się w letnisko. Domy tkaczy stały się pensjonatami, gospodami, schroniskami. Po drugiej wojnie Eulenburg stał się Sową. Skierowanie z Funduszy Wczasów Pracowniczych na wypoczynek w tych okolicach otrzymywało nawet 2,5 tysiąca pracowników zakładów gospodarki uspołecznione

Dźwięk tygodnia: Hindenburgturm

Obraz
Patronem tej wieży nie był żelazny kanclerz Bismarck, choć trudno o coś bardziej żelaznego. Na szczycie Kalenicy, wśród lasu wygląda to, jak niekoniecznie udany pomysł na recykling elementów z jakiejś upadłeś fabryki. A takich na Dolnym Śląsku przecież nie brakuje.  ▶  Polub mikrosytuacje na Facebooku  ◀ Tymczasem wieża została zaprojektowana, jako element infrastruktury turystycznej, ułatwiając podziwianie sudeckich krajobrazów. Została poświęcona prezydentowi Hindenburgowi. Temu samemu, który ledwie kilka miesięcy przed uroczystym oddaniem wieży do użytku zaprzysiągł Adolfa Hitlera na kanclerza Rzeszy. Stalowy szkielecik przetrwał Rzeszę i nie zjadła go rdza. Ciągle na nią wchodzą i schodzą turyści. W ciepły, słoneczny dzień ruch trwa niemal nieprzerwanie, jak w fabryce. A jak brzmi wieża z Kalenicy? Z taką historią i pochodzeniem, jak może brzmieć? Jak Einstürzende Neubauten . 📅 25.09.2021 | 16:07 | Góra Kalenica, Polska 📌 N50°38'33.9" E16°32'47.2" 🌡

Dźwięk tygodnia: Fabryka pana Nobla

Obraz
Ze stropu kapie woda, wdziera się w pęknięcia, szczeliny, ścieka przez okute żelazem zsypy. Wymywa z betonu wapień. Można się wsłuchać jak rosną stalaktyty. To ruiny jednej z dwóch elektrociepłowni, dostarczających energii do skrytej w lesie fabryki.  ▶  Polub mikrosytuacje na Facebooku  ◀ Obie miały składane kominy. W razie nalotu bombowego blaszane rury chowały się wśród koron drzew. Fabryka oferowała wysokiej jakości niemiecką chemię: heksogen, kwas azotowy, nitroceluloza i nitroguanidyna. Do czego służyły te produkty? Nazwa zakładów naprowadza na rozwiązanie zagadki: Alfred Nobel Dynamit Aktien-Gesellschaft w Christianstadt am Bober, dziś Krzysztkowicach. A może nie produkowano tu zwykłych materiałów wybuchowych? Rozrzucone po lesie konstrukcje i betonowe szkielety budowli niepokoją. Całość przytłacza skalą. Kombinat zajmował prawie 3,5 tys. hektarów. To dwa razy więcej niż najbliższe miasteczko Nowogród Bobrzański. Może tu powstawała jakaś wunderwaffe lub realizowały s

Dźwięk tygodnia: Dźwięki znad granicy

Obraz
„Brzegi ujawniają się jako brzegi dopiero wtedy, gdy są złączone mostem. Brzegi nie leżą bowiem niezależnie od siebie po obu stronach rzeki, lecz odnoszą się do siebie nawzajem — właśnie dzięki mostom. Most przeciwstawia jedną stronę drugiej”.  ▶  Polub mikrosytuacje na Facebooku  ◀ Ten opis wiernie opisuje sytuację, choć to nie jest fragment przewodnika. To przeciwstawienie jest bardziej niż wyraźne. Po drugiej stronie całkiem schludne miasto, a tutaj takie trochę nic. Niby las, ale podobno jeśli wejść w niego głębiej, to się wpada do jakiejś zapomnianej piwnicy. Most był imponujący, solidny, kamienny. Do dziś świadczą o tym przysadziste filary, lecz ruiną był już w 1951 roku, gdy świeżutko zdenazyfikowany Martin Heidegger opublikował „Budować, mieszkać, myśleć”. Nic nie wskazuje, by pisząc swój esej miał na myśli akurat Forst nad Nysą, miasto mające drugą, łużycką nazwę Lausitz. Płynąca jego środkiem rzeka stała się granicą. Z jednego miasta zrobiły się jakby dwa. Niemal